Bezlitosny dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu. Źle było wstawać po dwóch godzinach snu, ale do pracy nie pójść nie mogłem. Milion razy obiecywałem sobie, że w tygodniu będę się kładł o normalnej porze, niestety ciągle coś okazywało się ważniejsze. Po kilku minutach walki z siłą grawitacji łóżka usiadłem, nadal jednak opatulając się kołdrą. Obok leżała ognistowłosa dziewczyna. Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat. Nie znałem jednak jej wieku, podobnie jak jej imienia. W końcu wstałem i poszedłem do łazienki. Po szybkim prysznicu wypiłem gorzką, gorącą herbatę i ubrałem się. Prześlicznej nieznajomej zostawiłem kartkę mówiącą, aby zamknęła mieszkanie, a klucze wrzuciła do skrzynki pocztowej, gdy będzie wychodzić. Barbarzyństwem byłoby budzić ją tylko dlatego, że muszę iść do pracy.
Wywlokłem się z mieszkania i udałem się do garażu. Uznałem, że najlepszym wyborem będzie czarne Audi R8, jeden z moich ulubionych samochodów. Niestety, policji nie podobało się, gdy jeździłem na motocyklu bez kasku i w nieodpowiednim stroju, więc z takich przyjemności korzystałem tylko od czasu do czasu.
Wszedłem do budynku o majestatycznym wyglądzie. Mimo że nie spóźniłem się, większość pracowników była już na miejscu, zajęta swoimi zadaniami.
- Richard, dobrze cię widzieć - powiedziała Margaret, urocza blondynka. - Mamy już wyniki testów.
Przejrzałem grubą teczkę. Niestety, testy nie wypadły tak dobrze, jak się tego spodziewałem.
- Powiedz temu, jak mu tam... Temu szalonemu wynalazcy, że chcę go widzieć w moim biurze. Natychmiast.
Usiadłem za biurkiem i nalałem sobie coli do szklanki. Po chwili młody mężczyzna wszedł.
- Słuchaj... - na szczęście miał plakietkę z imieniem. - Słuchaj, Jake. Wiem, że lubisz wybuchy i inne efektowne akcje, ale postaraj się wymyślić coś, co trafi w cel, a nie pięć metrów obok, ok? Twój projekt jest bardzo twórczy, jednak wolałbym mieć coś nieco bardziej skutecznego.
- Dobrze, jeszcze dzisiaj wprowadzę poprawki.
- Świetnie. Zabieraj się do roboty - uśmiechnąłem się i wziąłem łyk napoju.
Po pracy wróciłem prosto do mojego mieszkania. Drugi komplet kluczy znajdował się w skrzynce. Może i ryzykowałem, zostawiając obce kobiety w moim mieszkaniu, ale wszystkie pieniądze miałem na koncie w banku, a laptop miał takie zabezpieczenia, że nikt poza mną nie mógłby go nawet włączyć, nie mówiąc już o wyciągnięciu jakichś informacji. A przecież drobna dziewczyna nie wyniesie mi z domu telewizora czy lodówki.
Ściągnąłem marynarkę i rozluźniłem krawat. Jedyne czego mi brakowało do szczęścia, to dobra muzyka i piwo. Włączyłem więc wieżę i poszedłem do lodówki. Ku mojemu zaskoczeniu, było w niej jedzenie i karteczka, pewnie od pięknej nieznajomej. "Chciałam zrobić sobie śniadanie - pisała, - ale w lodówce było tylko piwo i kiełbasa. Więc zrobiłam zakupy." Na końcu napisała jeszcze swój numer telefonu. Odłożyłem kartkę na półkę i usiadłem w fotelu.
Dziś już się stąd nie ruszę, obiecałem sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz