wtorek, 10 września 2013

Napisy

To  był jeden z tych zwyczajnych dni, o których zapomina się, do czasu gdy ktoś spyta o ostatni raz kiedy jadło się naleśniki lub gdy późniejsze wydarzenia uświadamiają, że ów dzień w rzeczywistości był jednak istotny. Kwietniowe słońce stopiło śnieg, odkrywając chodniki. Długa zima dobiegała końca.
Jak co dzień, Magda wyszła z samego rana z domu, aby kupić coś na śniadanie. Przekraczając niewidzialną granicę pomiędzy osiedlem a główną drogą, zauważyła na chodniku napis. „Uważaj na Aśkę” – głosił. Zdziwiło ją nieco, że zamiast użyć obraźliwego określenia, ktoś zdecydował nabazgrać na chodniku dziwaczne, niesprecyzowane ostrzeżenie. Nie zastanawiając się jednak nad przesłaniem tego zdania, zajęła się swoimi sprawami.
Zapomniałaby o tym dniu całkowicie, gdyby nie zadzwonił do niej jej chłopak, informujący, że poznał poprzedniego dnia Aśkę z sąsiedniej miejscowości. Od razu zażyczyła sobie, by ją z nową znajomą zapoznał. Swój nieznośny impuls kontrolowania bliskich ludzi trzymała na wodzy tylko dzięki temu, że miała numery telefonu wszystkich znajomych Adama i dzwoniła do nich, gdy nie mogła skontaktować się ze swoim chłopakiem.
Nie chciała wyrabiać sobie negatywnego wrażenia spowodowanego głupimi słowami napisanymi na chodniku, jednak nie mogła nic poradzić na to, że znienawidziła Aśkę, gdy tylko ją poznała. Pełna, księżycowa wręcz twarz, krzywy nos i to spojrzenie pełne wyższości nie podobały jej się. Mimo że to było niemożliwe, aby napis na chodniku ostrzegał właśnie ją przed właśnie tą osobą, rozumiała, dlaczego powinna uważać. Każde słowo, każdy ruch, a nawet każdy oddech nowej znajomej mówił jej, że Aśka pragnie zdobyć Adama. Magda nie zamierzała pozostać bierna. Przekonała swojego chłopaka, aby przestał kontaktować się z koleżanką, a gdy ona nie zaprzestała narzucania się, postanowiła załatwić sprawę osobiście. Nie bez przyczyny miała opinię osoby szalonej, gotowej zrobić niemal wszystko, aby tylko osiągnąć cel.
Kilka tygodni później, gdy postanowiła pójść na spacer w nowe miejsce, spostrzegła na chodniku kolejny napis, „i Jowitę”. Dopiero gdy wróciła do domu, a rodzice uświadomili jej, że niebawem odwiedzi ich bardzo daleka kuzynka, Jowita, zrozumiała, że jest to dalsza część ostrzeżenia. W jej umyśle zrodziła się myśl, że może ten napis był adresowany do niej, jednak szybko odrzuciła ją, jako coś niedorzecznego.
Jowita była całkiem miła i ciężko było jej cokolwiek zarzucić, jednak Magda nie mogła pozbyć się niejasnego poczucia niepokoju. Nieco absurdalnym wydawał jej się fakt, że jej poważni i rozsądni na ogół rodzice zdecydowali się przyjąć do domu praktycznie obcą osobę, której nigdy wcześniej nie widzieli, twierdzącą, że jest jakąś tam daleką rodziną. Myślała, że takie rzeczy zdarzają się tylko w tych oderwanych od rzeczywistości programach telewizyjnych. Gdy domniemana kuzynka wyszła na chwilę, zostawiając torebkę w mieszkaniu, Magda przeszukała jej rzeczy i dowiedziała się, że Jowita tak naprawdę ma na imię Karolina i jest zwykłą oszustką.
Dwa zbiegi okoliczności to było dla Magdy zbyt wiele. Wyciągnęła mapę miasta i zaznaczyła na niej miejsca, w których zobaczyła napisy. Pociągnęła pomiędzy linię i przedłużyła ją do granic mapy. Zapakowała mapę do plecaka, wraz z aparatem fotograficznym i butelką wody. Podeszła do pierwszego znalezionego napisu, a następnie zaczęła iść po linii wyznaczonej na mapie, w kierunku przeszłości. Chciała sprawdzić, czy znajdzie napisy dotyczące wydarzeń z przeszłości. Nie musiała czekać długo. „Fizyka ssie” powiedział chodnik i Magda przypomniała sobie dwa miesiące spędzone w klasie matematyczno-fizycznej, zanim jeszcze przepisała się do klasy matematyczno-informatycznej. Musiała jednak iść dalej, aby potwierdzić swoją hipotezę. Przecież te słowa mógł napisać gimnazjalista rozczarowany oceną niedostateczną. Trochę dalej dziewczyna znalazła napis „Robert jest zły”. Robert był jej pierwszym chłopakiem, wzdrygnęła się na myśl o nim. Stwierdziła, że ten, kto tworzy te napisy, ma rację i poszła dalej.
Ta wycieczka przypomniała jej o wszystkich błędach, jakie do tej pory popełniła. Została ostrzeżona przed złodziejami i przed zbyt nieostrożną jazdą na nartach – nie zdążyła tylko przeczytać ostrzeżenia na czas. Uczucie, jakie jej towarzyszyło, gdy odkrywała kolejne napisy, było mieszanką ekscytacji, niedowierzania i przerażenia. Ale, jak na razie, dopiero przypominała sobie przeszłość. Czekało na nią jeszcze poznanie przyszłości.
Magda wróciła się do punktu wyjścia i zaczęła iść po wyznaczonej linii, tym razem w innym kierunku. Każdy napotkany napis fotografowała. W końcu udało jej się dojść do końca tej linii, a gdy wróciła, była odmieniona. Ciężko pozostać takim samym, poznawszy przyszłość. Jej dalsze życie upływało spokojnie – skończyła studia, wyszła za Adama, urodziła trójkę dzieci, wydała dosyć znaczącą dla świata nauki publikację. Wróciła z wakacji na dzień przed zamachem terrorystycznym, przeprowadzonym nieopodal miejsca jej wypoczynku, opróżniła piwnicę tuż przed powodzią… Ludzie mówili, że ma niebywałe szczęście, ona jednak nie potrafiła się już uśmiechać. Każdy dzień był dla niej tylko retrospekcją, wspomnieniem.
Postanowiła zawalczyć z przyszłością. Kupiła mały domek, spakowała rzeczy swoje i swojej rodziny i oznajmiła najbliższym, że nadszedł czas na przeprowadzkę. Ani Adamowi, ani dzieciom nie podobał się ten pomysł, ale wiedzieli, że Magda nie zna słowa „nie” i nawet, jeśli odmówią, ona w jakiś sposób postawi na swoim.
Magda w końcu poczuła się wolna. Zrobiła coś, czego nie przewidziała osoba pisząca na chodniku. Oszukała przyszłość. To sprawiło, że znów zaczęła cieszyć się życiem. Adam był zachwycony, gdyż odzyskał dawną Magdę, tę, którą pokochał. Dzieci były pozytywnie zaskoczone. To nie trwało jednak długo. Magda wpadła pod samochód miesiąc po przeprowadzce. Spełniła ostatnią przepowiednię. „To miało stać się za dziesięć lat” – myślała, gdy  jej puls słabnął. Gdyby ten wypadek miał miejsce przed przeprowadzką, uznałaby go za największe możliwe błogosławieństwo. Teraz, jednak, po miesiącu normalnego życia, nie chciała odchodzić.
Głos mówiący: „Przepraszam” był ostatnim, co słyszała. I nie wiedziała, czy mówi to kierowca samochodu, czy osoba, która pisała na chodniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz