czwartek, 10 lipca 2014

Javert: część 6.

Javert obudził się, słysząc dźwięk budzika. Z niemałym zaskoczeniem spostrzegł, że leży w łóżku sam. Początkowo pomyślał, że Valerie wyszła do łazienki, ale zauważył, że w pomieszczeniu nie świeci się światło. Rozejrzał się wokół. Nigdzie nie było rzeczy należących do Valerie. Ze stopniowo wzrastającym zaniepokojeniem, Javert wstał z łóżka i zajrzał do sąsiedniego pokoju. Trojaczków również nie było, a pomieszczenie stało puste, jakby nikt w nim nie mieszkał.
Javert wszedł do łazienki, stanął przed lustrem i w tym samym momencie uświadomił sobie, o co chodziło.
- To był tylko sen - powiedział, choć nie miał w zwyczaju wypowiadania swoich myśli na głos. - Całe szczęście.
Stojąc pod prysznicem zastanawiał się, jak to możliwe, że miał tak realistyczny sen. Rzadko kiedy śnił, a sytuacja w której po przebudzeniu miał problem z odróżnieniem marzeń sennych od rzeczywistości, nigdy wcześniej mu się nie przytrafiła. Postanowił jednak przestać o tym myśleć. Ubrał się i wyszedł do pracy.
Gdy zauważył małego czerwonego fiata, zaparkowanego tuż za znakiem zakazu, dokładnie tak, jak w jego śnie, po raz pierwszy w życiu postanowił zignorować naruszenie prawa i spokojnie poszedł dalej.


No cóż, to opowiadanie miało być znacznie dłuższe, ale gdzieś po drodze wena się zagubiła, więc uznałam, że lepiej przyspieszyć zakończenie, niż ciągnąć to na siłę.