czwartek, 15 maja 2014

Javert: część 5

Przez następny tydzień, Valerie kontaktowała się z Javertem, odwiedzała go lub dzwoniła. Gdy po siedmiu dniach próbowania zaproszenia go na randkę, zniknęła nagle, Javert poczuł się samotny. Nie była to dla niego nowość - był samotny od urodzenia. Teraz jednak to uczucie uświadomiło mu, że Valerie zabierała jego samotność, że przy niej czuł się całkiem inaczej. Nie wiedział, czy to dobra decyzja, ale postanowił do niej zadzwonić.
Spotkali się. Później kolejny raz. I znów.
Javert zaczął się zmieniać. Najpierw zawartość jego szafy. Nadal, gdy nie był w mundurze, chodził przede wszystkim w eleganckich koszulach, ale kupił kilka zwykłych koszulek z krótkim rękawem. Musiał przecież mieć co założyć, idąc z Valerie i częścią jej rodzeństwa do wesołego miasteczka. Później przestał obcinać włosy tak często jak do tej pory i pozwolił sobie na nieco mniej uporządkowaną fryzurę. Ale największą zmianą był uśmiech. Uśmiech, pojawiający się na jego twarzy z każdym dniem coraz częściej.
*
Kolejny awans nie przyszedł tak szybko. Mimo odsłużenia wymaganych trzech lat w stopniu aspiranta, Javert nie został od razu mianowany na starszego aspiranta. Praca przestała w jego życiu zajmować naczelne miejsce. Ważniejsza stała się rodzina. Rodzina, którą tworzył razem z Valerie i dziesięcioletnimi trojaczkami. Po pracy, zamiast polować na przechodzących na czerwonym świetle ludzi, chodził z dzieciakami na spacery, gotował obiady, bądź, na zmianę z pozostałą dwójką rodzeństwa Valerie, opiekował się jej ojcem, który od śmierci swojej żony musiał być pod ciągłą obserwacją. Po raz pierwszy w życiu mógł powiedzieć, że jest szczęśliwy. Przerażało go to. Nie wiedział, czy poradziłby sobie, gdyby miał teraz wszystko utracić. Przeżycie całego życia w samotności było łatwe - do czasu poznania alternatywy.
- Kiedy mnie znienawidzisz? - spytał pewnego wieczora, gdy trojaczki spały już w swoim pokoju, a on wraz z Valerie, leżeli na kanapie, oglądając przypadkowo wybrany film.
- Co ty za głupstwa wygadujesz - odpowiedziała. - Nigdy. Przecież cię kocham.
- I nie frustruje cię fakt, że nie zaspokajam twoich potrzeb? - Spojrzał na nią poważnym wzrokiem.
- Nigdy nie umniejszyłabym drugiej osoby do roli dżinna z lampy, spełniającego potrzeby fizjologiczne. A co do potrzeb emocjonalnych, leżenie na kanapie obok siebie w zupełności mi wystarcza - odparła i pocałowała go w policzek.
Następnego dnia Javert złożył wniosek o kredyt i zaczął szukać większego mieszkania.

1 komentarz:

  1. Hej! Znalazłam Twojego bloga na jednej z ocenialnii. Niedawno otworzyłam bloga zajmującego się recenzowaniem opowiadań blogowych. Jeśli masz ochotę - czekam na zgłoszenie.
    http://poziom-krytyki.blogspot.com/

    Przepraszam, jeśli nie chcesz takich wiadomości.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń