poniedziałek, 17 marca 2014

Javert: część 1.

Na początek małe wyjaśnienie. Tekst, który tu zamieszczam powstał jako fanfiction do Nędzników, ale biorąc pod uwagę, że dzieje się w czasach obecnych i że wszystkie informacje na temat policji dotyczą w rzeczywistości policji polskiej (gdyż o francuskiej nie udało mi się znaleźć zrozumiałych dla mnie informacji), okazuje się, że jedyną rzeczą, którą zaczerpnęłam z Nędzników jest główny bohater. Jest on jednak tutaj młodszy, niż w książce. Zastanawiałam się więc, czy nie zmienić po prostu jego nazwiska. Stwierdziłam jednak, że w świetle planowanego zakończenia, lepiej będzie, jeśli Javert pozostanie sobą.

Awans na aspiranta nie był dla Javerta zaskoczeniem. Po przesłużeniu trzech lat w stopniu młodszego aspiranta, czekał na nominację do wyższego stopnia i rzeczywiście, nastąpiła ona bardzo szybko. Nic dziwnego, miał zaskakująco dobre wyniki. Znany był z tego, że nawet będąc po służbie, zamiast odpoczywać, polował na niczego nieświadomych przechodniów, przekraczających jezdnię na czerwonym. Praca była jego życiem.
Współpracownicy, którzy awansowali razem z nim, świętowali sukces, on jednak wrócił do domu. Nie integrował się z nimi, nie czuł potrzeby zawierania przyjaźni. Przyjaźń mogła być kłopotliwa. Bo jak tu zgłosić nieuczciwe zachowanie współpracownika, z którym spędza się popołudnia i rozmawia o sporcie?
Wyciągnął listy ze skrzynki. Dwa rachunki, za prąd i za telefon, oraz nieco spóźniona kartka urodzinowa. Z więzienia. Od ojca. Wrzucił ją do kominka, nawet nie czytając życzeń. Włączył lampę, usiadł w fotelu i zaczął czytać książkę. Wyznaczył sobie listę dzieł literatury światowej, które wykształcony człowiek znać powinien i czytał je po kolei. Na ten dzień przypadła "Anna Karenina". Javert nie był zainteresowany ani miłością Anny do Aleksego, ani losami Lewina (który jednak wzbudzał w nim największą sympatię spośród wszystkich bohaterów). Nie lubił czytać. Literki przeskakiwały bądź pojawiały się w niewłaściwej kolejności, zapewne z powodu dysleksji, której jednak nikt nigdy nie zdiagnozował.
Gdy zauważył, że już trzeci raz zaczyna czytać tę samą stronę, odłożył książkę na solidny, mahoniowy regał, który kupił w komisie po wyjątkowo niskiej cenie. Mebel zapełniony był książkami, z których większość była jeszcze nieprzeczytana.
Javert zasnął szybko. Nigdy nie miał problemów ze snem. Rano, gdy zadzwonił budzik, wstał od razu. Już od dłuższego czasu budził się na kilka minut przed budzikiem i słysząc znajomy dźwięk po prostu schodził z łóżka i szedł do łazienki. Wchodził pod prysznic i puszczał ciepłą wodę z deszczownicy. Każdego ranka przypominał sobie, że wybranie właśnie tego typu zestawu prysznicowego było jedną z lepszych decyzji jakie podjął, przynajmniej w kwestii remontu mieszkania.
Gdy się tu wprowadził jedenaście lat temu, ściany były obdrapane, a stare, rozwalające się łóżko było jedynym meblem. Większość pieniędzy z pensji z pierwszych trzech miesięcy pracy zaoszczędził i przeznaczył na remont łazienki. Zerwał tapetę (której istnienia w łazience nie próbował nawet zrozumieć) i położył kafelki. Wyrzucił starą, rdzewiejącą wannę ze znacznymi ubytkami w emalii, po czym zainstalował prysznic z deszczownicą. Kolejna pensja została przeznaczona na pomalowanie ścian. Później kupił nową lodówkę. Ta, którą posiadał do tej pory, działała co prawda, jednak jej drzwi nie były w żaden sposób przymocowane i trzymały się jakoś na swoim miejscu tylko wtedy, gdy lodówka była zamknięta. Kominek pojawił się nieco później. Obecnie mieszał nadal w tym samym mieszkaniu - dwa pokoje, kuchnia, łazienka i malutki balkon. Sprawiało ono już całkiem inne wrażenie. Nie było przytulne, prędzej można by je określić surowym. Ściany w większym pokoju w kolorze przydymionego fioletu, metalowy wieszak, pikowany fotel, kilka drewnianych mebli - łóżko, szafa, stół, dwa krzesła - pomalowanych czarną bejcą i, wyróżniający się na tym tle, mahoniowy regał. Znajdujący się na przeciwko drzwi kominek bezskutecznie próbował ocieplić wizerunek pomieszczenia. Drugi pokój stał pusty. Wygląd mieszkania bez wątpienia pasował do osobowości Javerta.
Mężczyzna zjadł śniadanie, założył mundur, po czym wyszedł z domu. Mimo tego, że do pracy miał nieco ponad dwa kilometry, nigdy nie dojeżdżał autobusem ani, tym bardziej, samochodem. Lubił samotne spacery.
Ranek był nieco chłodny. Javert przyspieszył nieco kroku, aby nie zmarznąć. Powrót do domu po cieplejszą kurtkę nie wchodził w grę, w końcu była już wiosna i należało używać letniego munduru.
Uwagę mężczyzny przykuł nieprawidłowo zaparkowany samochód. Mały, czerwony fiat stał tuż za znakiem zakazu parkowania. Javert obszedł pojazd, nie rozumiejąc, jak ktoś mógł postąpić w tak lekceważący wobec prawa sposób.
Z pobliskiego budynku wybiegła młoda kobieta, wołając:
- Przepraszam! Już odjeżdżam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz